Kategorie

środa, 13 lipca 2016

Moja pierwsza fotoksiążka

Jakiś czas temu przeczytałam artykuł o tym, dlaczego warto drukować swoje zdjęcia. Autor tłumaczył, że zwiększa się szacunek dla własnej pracy, kiedy cyfrowe zdjęcie staje się czymś materialnym, co możemy dotknąć, powiesić na ścianie, itp.
Podawał też inne argumenty, jednak nie będę powielać tego, co zostało już raz powiedziane i podrzucam link do artykułu:

Tekst bardzo do mnie trafił, ponieważ jeszcze za czasów aparatów analogowych zawsze lubiłam moment wyciągania świeżutkich zdjęć po wizycie w zakładzie fotograficznym, a także później, już w erze cyfrówek dużą frajdę sprawiało mi drukowanie zrobionych wcześniej zdjęć, możliwość podarowania ich komuś, lub właśnie włożenia w ramkę. 
Pod wpływem artykułu zaczęłam planować wydrukowanie kilku swoich najnowszych zdjeć i wtedy właśnie jak z nieba spadła mi firma SaalDigitalPolska , dzięki której miałam możliwość wydrukowania swojej pierwszej fotoksiążki.
Efektami tej współpracy chciałabym się dzisiaj z wami podzielić.
Żeby powstała fotoksiążka, trzeba ją najpierw zaprojektować. Dzięki specjalnej aplikacji jest to bardzo proste i przyjemne. Możemy wybrać ilość i format stron, zdecydować, czy mają one być matowe, czy błyszczące, a także wybrać rodzaj okładki. Dodatkowo możemy do swojej fotoksiążki zamówić eleganckie opakowanie prezentowe. 
Ja, miłośniczka matowych wydruków zdecydowałam się na takie strony, a także okładkę.
Okej, dosyć gadania. Czas pokazać jak prezentuje się moja fotoksiążka.


Jak widać kolory są bardzo żywe. Otwierając paczkę nie mogłam wyjść z zachwytu nad tym jak naturalnie wygląda zdjęcie. Miałam wręcz wrażenie, że dym ulatuje ze strony;) 


Czernie również są głębokie i dobrze nasycone.


Podsumowując: współpraca z firmą Saal Digital Polska okazała się bardzo owocna. Fotoksiążka jest wykonana bardzo starannie i mogę z czystym sumieniem polecić ją wszystkim fotoamatorom, chcącym sprawić sobie lub innej osobie piękny prezent, a także profesjonalistom, dbającym o wysoką jakość produktów, które oferują swoim klientom.

środa, 1 czerwca 2016

Dzień dziecka

1 czerwca - dzień dziecka, a dla mnie w pewnym sensie dzień, od którego wiele się zaczęło. 
Pracuję w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Rok temu koleżanki z zaprzyjaźnionego działu organizowały imprezę z okazji dnia dziecka dla swoich podopiecznych. Wtedy wpadłam na spontaniczny pomysł, żeby zaproponować wykonanie zdjęć w trakcie eventu. 
W tamtym czasie bardzo dużo mówiłam o tym, że chcę rozwijać swoje fotograficzne zapędy, niestety mało w tym kierunku robiłam.
To wydarzenie stało się dla mnie kamieniem milowym. Od tego dnia zaczęłam robić zdjęcia coraz częściej, poprawiać swoją technikę, uczyć się. 


Wzięcie spraw, czy raczej aparatu w swoje ręce opłaciło się bardzo szybko.
Jedna z dziewczyn organizujących imprezę poprosiła mnie o wykonanie zdjęć z pleneru ślubnego swojej kuzynki.
Zadanie nie było łatwe. Były to moje pierwsze tego typu zdjęcia, więc zjadały mnie nerwy. W dodatku sam dzień zdjęciowy był gorący i słoneczny, co dodatkowo utrudniało zadanie. Na szczęście podołałam i moje zdjęcia zostały odebrane pozytywnie.


Przy okazji przed moim obiektywem przewinęło się kolejne dziecko - urocza córeczka młodej pary.
To całkiem ciekawy zbieg okoliczności, że kopa na rozpęd dałam sobie w dzień dziecka i teraz to właśnie dzieci fotografuję najczęściej. 

Ostatnio były to dwa maluchy, znajdujące się jeszcze w brzuchu swojej mamy.


Innym razem miałam okazję stawiać pierwsze kroki w fotografii noworodkowej.


Ewentualnie noworodkowo - kociej :D 

 z takim opiekunem można spać spokojnie:)

Niedawno fociłam także nieco starsze rodzeństwo.


I wiecie co? Dzieci są super!
Mają w sobie tyle radości, że zarażają nią dorosłych. Są spontaniczne i szczere. 
I dlatego z okazji dzisiejszego święta życzę Wam: bądźcie jak dzieci, przynajmniej od czasu do czasu.









wtorek, 10 maja 2016

Kumulacja miesiąca

Jejku jejku. Znów nie dodałam nic od bardzo dawna. Prawie mam wyrzuty sumienia. Prawie, bo na szczęście nie zakładałam bloga z myślą o fejmie i hajsie, a o miejscu, gdzie będę mogła dodać zdjęcia i coś napisać, kiedy nawiedzi mnie wena. A ta nadeszła akurat dzisiaj.
Zacznę od czegoś, co wszyscy kochają, czyli od piesełów!



Podoba mi się spojrzenie starszego, doświadczonego pieseła, który wygląda jakby przekazywał młodszemu piesełowe prawdy o życiu.

A skoro mowa o życiowych doświadczeniach, to ostatnio dziwnie się czuję, widząc jak mój świat powoli zapełnia się dziećmi koleżanek. 
Kurczę, zawsze deklarowałam się jako osoba, która dzieci nie lubi i zupełnie nie podzielałam zachwytów nad tymi małymi człowieczkami. 
Ostatnio jednak sama wpadłam po uszy i nie oparłam się urokowi pewnego małego słodziaka. No ale kto by się nie rozczulił?


Z okazji majówki chciałam zrobić zdjęcie z wiosennym akcentem. Miało być flatlay. Wyszło jak wyszło. Mam strasznie mieszane uczucia w stosunku do tego zdjęcia. Być może przydałoby się poprawić coś w kompozycji, a może widok faktycznie powinien być typowo z góry. Muszę podjąć kolejne próby. 


Co poza tym? Wpadłam na pomysł kolażu. Dla mnie refleksyjny, dla innych może przynajmniej ładny. Gdybym miała kuchnię z zielonymi akcentami, to powiesiłabym go na ścianie. 


Na uczelni udało mi się zaliczyć dwa kolejne egzaminy. Kurczę, może faktycznie uda mi się w końcu doprowadzić jakieś studia do końca. Fajnie byłoby inwestować pieniądze, które wydaję w tej chwili na studia w sprzęt i warsztaty, jednak studia są dla mnie gwarancją zachowania mojej obecnej pracy. A nie mogę pozwolić sobie na to, żeby ją stracić. Tak więc pomęczę się jeszcze trochę, będę uczyć się sama jak najwięcej, a na inwestycje przyjdzie czas później. 
Ostatnio podczas okienka nudziłam się tak mocno, że zrobiłam wianek z mleczy i zmusiłam koleżankę do pozowania z moim rękodziełem na głowie.


Zrobiłam również jedną sesję rodzinną. Zadanie nie było łatwe. Okazało się, że syn mojej klientki nienawidzi zdjęć. Zupełnie odmawiał współpracy, chował się i uciekał przed moim aparatem. Bałam się, że nic z tego nie będzie. Udało mi się jednak uchwycić parę ładnych scen. Oto jedna z nich:


Poza tym robiłam całą masę durnych fotek. Przykładem niech będzie ta poniżej. 


I tym jakże hipsterskim akcentem zakończę dzisiejszy post.
Oby następny ukazał się szybciej niż za miesiąc :D









czwartek, 28 kwietnia 2016

Wiosenne wyzwanie

To już kolejna edycja wyzwania na blogu Natalii z jestrudo i pierwsze, w którym biorę udział.
Klasycznie i w swoim stylu wrzucam swoje podsumowanie na ostatnią chwilę, więc nie będę się rozpisywać, a przejdę do zdjeć.

#Najsmaczniejsze


#Niebieski


#Postać

#Poza domem


#Radość


#Szczegół


#Wiosna


Uff, udało się.
Nie będę ukrywać, wyzwanie było dla mnie trudne. Naprawdę zadowolona jestem właściwie tylko z jednego zdjęcia. 
Na szczęście nie jest to dla mnie powód do narzekań, wręcz przeciwnie. To w końcu aż jedno udane zdjęcie więcej, niż miałam do tej pory.
Dodatkowo wyzwanie nauczyło mnie częściej zabierać ze sobą aparat i bardziej zwracać uwagę na wszystko, co mnie otacza.
Chyba mogę powiedzieć, że jestem dumna. Nie tyle z samych efektów moich starań (mogłabym zrobić więcej zdjęć i troszkę bardziej się postarać), ale z tego, że w ogóle zaczęłam, dobrnęłam do końca i mimo wszystko postanowiłam te efekty zaprezentować. 
Wierzę, że jest to krok do robienia lepszych zdjęć, a w końcu o to mi chodziło, kiedy zakładałam ten blog - żeby małymi kroczkami być coraz lepszą w tym co robię.






poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Tydzień w obiektywie - retrospekcja

  Z okazji okrągłych, bo 25 urodzin, które obchodziłam w minionym tygodniu, postanowiłam zamieścić w najnowszym podsumowaniu swoje starsze zdjęcia, opatrzone komentarzem i poddane ponownej obróbce.
Haha, byłoby pięknie gdybym właśnie w taki sposób mogła rozpocząć ten wpis.
Prawda jest niestety troszeczkę inna, a przedstawia się tak, że pomimo gorącego postanowienia zrobienia zawrotnej liczby zdjeć do tego podsumowania, zrobiłam jeszcze mniej, niż w poprzednim tygodniu.
  Cóż, chyba każdy zna tę internetową historyjkę, w której Bill Gates zapytany o idealnego pracownika, odpowiada, że lubi zatrudniać osoby leniwe, bo takie zawsze znajdą sposób, żeby wykonać swoją pracę jak najszybciej i najprościej.
Naprawdę nie mam pojęcia, gdzie podziewa się moje zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną do Microsoftu. Oh wait... Chyba nie chciało mi sie wysłać CV.
  Okej, to skoro już poheheszkowałam i otwarcie przyznałam się do tego, że zlamiłam przygotowując ( a właściwie nie przygotowując) w tym tygodniu podsumowania, mogę przejść do części głównej, czyli mojej wesołej twórczości w pięknych czasach, kiedy obce były mi wszelkie pojęcia związane z ekspozycją, a wszystkie jej parametry ustawiałam "na czuja". 

  Ta fotka nie jest oczywiście mojego autorstwa, jednak znalazłam ją przypadkiem podczas poszukiwania zdjęć do wpisu i moja fryzura na wczesnego Biebera rozbawiła mnie na tyle, że postanowiłam ją dodać. Pamiętam, że w tamtym okresie miałam przez jakiś czas do dyspozycji lustrzankę Pentaxa. 
Był to pierwszy i ostatni raz, kiedy zdradziłam Nikona, jednak mój własny Nikoś był wtedy przeze mnie uśmiercony i nie wahałam się, kiedy ktoś odważył się pożyczyć mi własną lustrzankę. 

  No dobra, teraz już naprawdę przejdę do konkretów. 


  Bardzo stara sesja z Magdą. Nie pamiętam nawet jak doszło do tego, że ktoś mógł mnie w tamtym czasie skojarzyć z robieniem zdjęć. 
W każdym razie jakoś się zgadałyśmy i pomimo braku elementarnej wiedzy, nawet dzisiaj niektóre zdjęcia mogłabym uznać za całkiem udane. 


  No proszę, ośmieliłam się nawet na próbę zrobienia zdjęć pod słońce. Zabrakło trochę obróbki, której wtedy jakoś nie ogarniałam. Nadrobiłam to teraz i kurczę, muszę przyznać, że to zdjęcie podoba mi się i to zupełnie serio. 


  Kiedy wieść i fejm, o tym jak wybitnym jestem fotografę zdążył się roznieść, na zdjęcia do mnie zgłosiła się również Aga.
Zdjęcie jest ewidentnie prześwietlone, nie udało mi się wyciągnąć z niego dużo więcej. Starałam się głównie zmniejszyć cień po prawej stronie twarzy. Uzyskałam też więcej szczegółów na włosach. 


  W przypadku tego zdjęcia niewątpliwie robotę robią światło i fenomenalne włosy modelki. Nie napracowałam się przy edycji.


  Przy tym zdjęciu strasznie męczyłam się z kolorami. Zdjęcie cały czas wydawało mi się mdłe i nieciekawe. W końcu postawiłam na czerń i biel.

  A na koniec mały bonus urodzinowy. Czasami warto się zestarzeć.
Ania lat 18 VS Ania lat 25


Buziaczki!


sobota, 2 kwietnia 2016

Tydzień w obiektywie - przebudzenie wiosny

Wpadłam dziś na pomysł, aby tydzień kończyć fotograficznym podsumowaniem. 
 Mając cały czas w głowie myśl o tym, że pod koniec tygodnia będę musiała wybrać kilka fotek, będę robić ich więcej i będę wykorzystywać więcej okazji do focenia. 
Mam ambitny plan, żeby częściej zabierać ze sobą aparat. Okazje czekają wszędzie, a nie mając przy sobie aparatu nawet nie zastanawiam się nad tym, co można byłoby uchwycić w kadrze. 
Czasami jednak jakaś scena sama rzuca się w oczy i aż prosi się o zdjęcie. Wtedy brak aparatu boli najbardziej. 

Zeszła sobota choć nie tak słoneczna jak dziś, przyniosła pierwsze wiosenne ognisko połączone z grillem. 
Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo tęskniłam za grillowaną karkówką. :3



Przez kolejne dni trwał maraton jedzenia. Nie obżerałam się jakoś specjalnie ale nie odmawiałam też sobie kawałka ciasta do porannej kawy.
Uwielbiam takie leniwe poranki, kiedy mam czas zjeść śniadanie, a potem usiąć z kawą przed komputerem i pogrzebać trochę w zdjęciach.



Strasznie mnie cieszy, że robi się coraz cieplej. Wreszcie zaczną się okazje do zdjęć plenerowych. 
W lany poniedziałek przy okazji odwiedzin rodziny zrobiłam na szybko zdjęcie mojej siostrzenicy. 


Po kolejnych zdjęciach widać, że wiosenny nastrój mnie nie opuszczał.




W tym tygodniu miałam też okazję popisać się swoimi umiejętnościami piekarskimi. Z okazji urodzin bliskiej mi osoby postarałam się i upiekłam swój pierwszy tort. Co prawda w planach były 3 piętra ale biszkopt zbuntował się i opadł po wyjęciu z piekarnika. 
Zawsze mnie smuci, kiedy ciasto w piekarniku jest wyrośnięte, a chwilę po wyjęciu robi się płaskie jak podeszwa. W tym momencie pierwszy raz zwątpiłam w powodzenie swojej misji. Nie poddałam się jednak i zabrałam się za przygotowywanie kremu i poniosłam kolejną porażkę, bo śmietanka zamiast ubić się na krem stała się masą dziwnie przypominającą masło. Na szczęście zużyłam tylko pół kartonika i doczytałam, że śmietanka powinna być schłodzona. Naprawiłam swój błąd i później reszta poszła już w miarę gładko. 
Pomimo, że niski, tort wyszedł naprawdę nieźle i zebrał same pozytywne recenzje.;)
A przepis na niego wzięłam stąd: KLIK
Tak wyglądało moje dzieło:





Nowe osiągnięcie: pierwsza głupia fotka z samowyzwalacza w nowym mieszkaniu :D 


Zwieńczeniem tygodnia był wczorajszy grill, na którym jadłam najlepsze burgery ever.
Od rana miałam na nie ochotę i rozważałam wizytę w którymś z fast foodów, na szczęście jednak udało się zorganizować grilla i te hambiksy przebiły wszystkie, które mogłabym zjeść w jakiejkolwiek sieciówce. 
Niestety nie mam żadnych zdjęć, bo bardzo mocno nie chciało mi się wczoraj zabierać ze sobą aparatu. Wybaczam jednak sobie, ponieważ wczoraj jeszcze nie wiedziałam o tym, że będę chciała zbierać fotki do podsumowania tygodnia.
Generalnie z tego tygodnia mam dość mało zdjęć, biorąc pod uwagę, że działo się całkiem sporo. 
W tym tygodniu jednak będę zmuszać się do regularniejszego dokumentowania rzeczywistości.;)