Hejka!
Za nami pierwszy dzień wiosny. Niestety poza datą w kalendarzu niewiele póki co wskazuje na zmianę pory roku. Z radością witam każdy słoneczny dzień i każdą oznakę pojawiającej się bardzo powoli zieleni, jednak nadal w krajobrazie dominują szarości i zgaszone barwy.
Wobec tego na typowo wiosenne zdjęcia przyjdzie mi pewnie jeszcze poczekać, a póki co dostosowując się do warunków pogodowych, zapraszam do obejrzenia monochromatycznej galerii inspirowanej twórczością pana, który ukrywał się pod pseudonimem Horst P. Horst.
Będzie dużo cieni, mocnych kontrastów i tak jak zapowiedziałam wcześniej - nie będzie kolorowo.;)
Zobaczcie sami!
Horst fotografował między innymi martwą naturę, jednak nie jest to temat, w którym czuję się najlepiej. Zdecydowanie wolę pracę z modelkami, a tym razem pracowałam z dwiema.
Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z prawdziwymi damami, a kolejne zdjęcia tylko to potwierdzają.;)
Przygotowując się do poprzedniej sesji, inspirowanej Terrym Richardsonem pamiętałam o tym, aby zrobić jedną rzecz charakterystyczną dla tego fotografa, mianowicie zdjęcie samej siebie z modelką.
Niestety, w ferworze zdjęć zupełnie wyleciało mi to z głowy, postanowiłam jednak nadrobić tamtą stratę przy okazji wzięcia na warsztat Horsta.
Podobieństwo do rodziny Adamsów całkowicie przypadkowe;)
Po raz kolejny udało mi się także zaangażować moje kocisko, które jako najczarniejsze z czarnych dobrze pasowało do klimatu.
Realizacja tych zdjęć była dla mnie sporym wyzwaniem. W ostatnim czasie zostałam raczej fanką zdjęć robionych ze światłem zastanym i zdecydowanie bardziej kolorowych. Mimo to świetnie się bawiłam i przypomniałam sobie, jak fajne są zdjęcia monochromatyczne, do których na pewno będę teraz wracała częściej.
Okazuje się więc, że było warto przełamać swoje opory.;)
Dzięki za wizytę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz